Tagi
Kiedy jako młody człowiek opuściłem rodzinne strony na Suwalszczyźnie, i zamieszkałem na zachodzie Polski, czułem się trochę osamotniony. Daleko miałem do swojej rodziny, wobec czego odwiedzałem ją rzadko. Z tamtej strony też nieczęsto ktoś do mnie przyjeżdżał.
To poczucie stopniowo mnie opuszczało wraz ze wzrostem zainteresowania genealogią. Zacząłem coraz lepiej poznawać historię swoich rodzin. Coraz więcej miejscowości wokół Sejn mogłem uznawać za swoje, bo mieszkali tam różni, nieuświadamiani i nieznani wcześniej krewni, tak po mieczu jak i po kądzieli. Podobnie i wokół miejsca, gdzie zamieszkałem, zaczęło się zagęszczać od krewniaków. Zgłębiając historie poszczególnych gałęzi familijnego drzewa dowiadywałem się, że nie wszyscy w stronach rodzinnych pozostali. Część z nich osiadła wcale niedaleko ode mnie. Najpierw dałem się „odkopać” Dance, kuzynce z Wrocławia, która trafiła tam za mężem, w związku z jego pracą. Poznaliśmy się już jako ludzie dorośli, mający dzieci, z radością odkrywając nasze koligacje. Danka była z linii mojej mamy.
Po matce mojego taty natomiast była linia Rynkiewiczów, którzy po wojnie osiedlili się w Lubsku. Faktycznie dotarło tam troje osieroconego rodzeństwa; dwie siostry i brat. Dziś dorasta tam trzecie pokolenie, które stopniowo poznaję. Było już kilka spotkań (patrz: foto powyżej), zapowiadają się też następne.
Kolejnych odkryć krewniaków dokonałem, kiedy w czasie pobytów wakacyjnych pod Sejnami dopytywałem się o pochodzenie znanych mi z dzieciństwa ciotek. Okazało się (być może było to odkrycie tylko dla mnie), że dwie z nich są siostrami i obie znalazły sobie mężów w jednej wsi, w Gawieniańcach, w której 11 lat mieszkałem. Jedna wyszła za Buchowskiego, druga za Okulanisa, ale ten Okulanis miał matkę z Buchowskich, naszych Buchowskich (siostrę mojego dziadka). Siostry pochodziły ze znanej, osiadłej od wieków pod Krasnopolem rodziny Sinkiewiczów (foto poniżej).
Dziś ta wieś nazywa się Michnowce, ale kiedyś- Sinkiewicze, właśnie ze względu na ilość zamieszkujących tam osób o tym nazwisku. Kiedy ludność wsi Michnowce się zagęszczała, młodzi wyjeżdżali szukać życiowych szans za zachodzie, na niesłusznie tak nazwanych Ziemiach Odzyskanych. Tadeusz Sinkiewicz, brat wspomnianych wyżej sióstr, Heleny i Czesławy, dotarł w ten sposób pod Krosno Odrzańskie, gdzie spędził swoje dorosłe lata. Już nie żyje, ale ja dotarłem do jego syna Piotra (foto poniżej) i w ten sposób mam kolejnego „pociotka” w swoim województwie lubuskim.
Budując drzewo rodowe sejneńskich Buchowskich doszedłem także do wiedzy, że i czwarty- ostatni z rodzeństwa Sinkiewiczów, pośrednio związał się z naszą rodziną. Wacław, bo o nim tu mowa, pozostał w rodzinnych Michnowcach, ale swoją córkę Danutę wydał za Buchowskiego.
Poza wspomnianymi, niedaleko siebie mam jeszcze inne związki familijne na zachodzie. W okolicach Lubska osiedli Pietranisowie, z którymi mam wspólne geny, z racji, że moją prababką była Karolina Pietranis. Jeszcze nie mam z nimi realnego kontaktu, ale już lepiej się czuję w otoczeniu „swojaków”.
Kolejny przykład krewniaka w Lubuskiem to Leszek Korzeniecki, strażak spod Świebodzina, który ma w sobie nie tylko kroplę krwi naszych Buchowskich, ale i Pietranisów.
Inny mundurowy, policjant Buchowski z Sejn osiadł w Lubinie, i chociaż nie jest to moje województwo, dzieli nas tylko 60 km.
Jednym z moich największych sukcesów w genealogii jest odkrycie powiązań czterech linii Szczudłów z północno- wschodniej Polski; z Sejn, Raczek, Augustowa i Druskiennik (Grodna). Ich potomkowie rozprzestrzenili się po całej Polsce i w Ameryce. Jedna z skromnych gałązek trafiła nawet … do Wschowy, gdzie mieszkam od ponad 30 lat. Owa tajemnicza dziś osoba nie zna mnie jeszcze, ale wiem, że nosi w sobie kroplę szczudłowskiej krwi. Wkrótce mam nadzieję poznać ją osobiście i pokazać połączenia rodzinne między nami.
Tak więc, po 33 latach zamieszkiwania we Wschowie czuję się coraz bardziej u siebie; przez zasiedzenie i przez fakt, że tylu krewniaków mam wokół.